poniedziałek, 4 maja 2015

Pyrkon 2015 - relacja

Pyrkon 2015 niestety już za nami. Była to kolejna, niesamowita edycja tej imprezy. Decyzja o przesunięciu festiwalu na koniec kwietnia była strzałem w dziesiątkę - piękna, słoneczna pogoda pozwoliła przenieść część atrakcji na zewnątrz. Sporo ludzi odpoczywało przed halami wystawowymi, co nieco zmniejszyło tłum wewnątrz. Poza tym, festiwal odbywał się w większych i przestronniejszych halach - szczególnie zyskała hala wystawców, która były wręcz ogromna. Games room zajmował tę samą halę, co rok temu, ale nie musiał jej dzielić z innymi atrakcjami (no, poza wystawą Lego i kilkoma mniejszymi rzeczami typu fotobudka). Zyskali na tym przede wszystkim gracze - więcej stołów, nieco mniej hałasu.

Po pierwsze - atmosfera

Jeżeli ktoś spyta mnie, co jest najważniejsze na Pyrkonie, to bez wahania odpowiem - atmosfera! Na żadnym innym konwencie w Polsce nie ma tylu pozytywnie zakręconych ludzi. Przez 3 dni można przenieść się do świata, gdzie nic nie wydaje się dziwne, na nic nie jesteśmy za starzy, ani za poważni.
Największe wrażenie, jak co roku zresztą, robili na mnie cosplayerzy, których stroje niekiedy wgniatały w ziemię. Interesującym punktem programu był też konkurs strojów Maskarada. Podziwiam zapał i zaangażowanie uczestników.

Konkurs Maskarada

Po drugie - program

Program festiwalu był w tym roku wyjątkowo napięty. To, co interesowało mnie najbardziej, to oczywiście planszówki, którym poświęciłam więcej miejsca poniżej. Warto jednak zwrócić uwagę na inne bloki, np. blok gier elektronicznych, w ramach którego odbył się szereg turniejów, Artifex Mundi rozdawali swoje gry (swoją drogą polecam!), a także można było wypróbować Oculus Rift czy zagrać w gry retro.

Prelekcje ponownie przyciągnęły tłumy. Wejście było limitowane liczbą miejsc w salach, przed którymi ustawiały się długie kolejki. Skoro już o kolejkach mowa, to organizatorom wreszcie udało się częściowo opanować kolejki do wejścia na teren festiwalu. Co prawda w sobotę rano ciągnęły się one na kilkaset metrów, ale to i tak nie to, co choćby 2 lata temu ;) Tu moje jedyne narzekanie: pomimo zapewnień, nawet do biletów zakupionych w przedsprzedaży nie wszyscy otrzymali dodatkowe materiały.

Program był tak napięty, że festiwal trwał w zasadzie całą dobę. Na terenie Targów można było spać (w jednej z hal), najeść się (inna hala), a nawet potańczyć w czasie wieczornych imprez integracyjnych.


Tak wyglądała scena główna - cała hala ludzi!

Po trzecie - wystawy, turnieje i konkursy

Uwagę przyciągała hala wystawowa, w której można było obejrzeć postapokaliptyczną wioskę, wystawy zdjęć i grafik, wielkie roboty, śpiącego smoka, a nawet zrobić sobie zdjęcie na Żelaznym Tronie! Na środku hali niemal cały czas prowadzone były różne pokazy i treningi, np. walki na średniowieczne miecze czy japońską broń białą.

Pyrkon jest znany również z licznych konkursów wiedzowych (np. o Gwiezdnych Wojnach czy komiksach). Poza tym, odbyło się wiele turniejów i wyzwań planszówkowych: eliminacje Mistrzostw Polski w Splendor, turniej Herosów czy Colt Express lub liczne krótsze wyzwania w gry imprezowe, to tylko ułamek atrakcji, w których można było wziąć udział.

Trzeba też wspomnieć o licznych loteriach, licytacjach i mini-konkursach, którymi wystawcy starali się przyciągnąć uczestników do swojego stoiska. Cube zorganizował tradycyjną licytację gier, która przyciągnęła prawdziwe tłumy. Polish Publishing League również zorganizowali licytację, ale jedyną dopuszczalną na niej walutą były PPL, które można było zdobyć grając w gry na ich stoisku. Loteria Rebela powoli zyskuje miano kultowej - zerknijcie tylko na zdjęcie.
Takie cuda można było oglądać w hali wystawowej.

Loteria Rebela

Wreszcie - planszówki!

Na fanów gier bez prądu atrakcje czekały głównie na dwóch halach: w ogromnym games roomie, gdzie można było skorzystać z bogato wyposażonej wypożyczalni, oraz w hali wystawców, gdzie swoje stoiska mieli wydawcy oraz sklepy. Games room był w zasadzie cały czas oblegany i naprawdę trudno było tam znaleźć wolny stolik. Hala wystawców była natomiast rajem dla wszystkich zakupoholików oraz osób, które polują na geekowskie drobiazgi i dodatki. Poza standarowymi stoiskami z książkami, komiksami czy grami planszowymi, można było tam również zakupić koszulki, kubki, pufy, ręcznie robioną biżuterię, wełniane czapki w kształcie rycerskiego hełmu czy japońskie słodycze.

To właśnie w hali wystawców spędziłam większość konwentu, ponieważ tutaj mieściły się, mniejsze lub większe, stoiska wydawców gier planszowych. Niemal cała dostępna dla nich powierzchnia była ciasno wypełniona stolikami, gdzie można było zagrać w prototypy, ju wydane gry oraz porozmawiać z autorami. 

Koncept XXL na stoisku Rebela.

W czasie tegorocznego Pyrkonu starałam się jak najwięcej grać. Rok temu udało mi się przetestować zaledwie kilka tytułów, tym razem było nieco lepiej (szczególnie, że na samym konwencie spędziłam mniej czasu). Zobaczcie, w co udało mi się zagrać:
  • Achaja - kolejna gra od RedImp osadzona w klimatach polskiej literatury fantasy. Bardzo cieszy mnie kierunek, w którym podąża to wydawnictwo. Achaja jest grą taktyczną, w której znajdziemy dużo interakcji (tej negatywnej). Wrażenia z gry były jak najbardziej pozytywne - podobała się zarówno tym, którzy książki czytali, jak i osobom, które świata Achai jeszcze nie znają.
  • ExoPlanets - największe zaskoczenie i chyba najlepsza gra, w jaką grałam na Pyrkonie. Wbrew pozorom, nie jest to gra o kosmosie - jest to gra o kreowaniu życia na planetach.
  • The Curse of the Black Dice - drug z propozycji od Board&Dice. Szybka kościanka w pirackich klimatach. Gra będzie oparta o scenariusze. W podstawowym wariancie jest to semi-kooperacja (czyli wygrywa jeden, ale przegrywamy razem).
  • Świat Dysku: Sekary - trzecia gra z serii "Świat Dysku" najpierw  zachwyciła mnie elegancją zasad, a potem nieco rozczarowała gigantycznym downtimem. Sekary to gra logiczna, w której wcielamy się w operatorów tytułowych sekarów. Jest to zdecydowanie najcięższa, ale też najmniej klimatyczna gra w serii.
  • Nie, tej! - malutka karcianka od Cube. Mechanika gry to taki Piotruś na sterydach, ale dla osób, które nie znają poznańskiej gwary, gra może przynieść sporo śmiechu.
  • Colt Express - nowość od Rebela. Niestety, ta z założenia imprezowo-rodzinna gra nie zdała u mnie egzaminu w warunkach konwentowych. Ogromna losowość zazwyczaj nie przeszkadza mi w tego typu grach, ale w Colt Express miałam wrażenie, że nie mam absolutnie żadnej kontroli nad rozgrywką. Zaprogramowane akcje rzadko kiedy udawało się wykonać zgodnie z planem, a sama radość z rozgrywki też ostatecznie była mniejsza, niż się spodziewałam. Szkoda, bo sam pomysł rozgrywania gry na 3-wymiarowej planszy w kształcie pociągu jest genialny.
  • Aqua brunch - mała gierka, o której wcześniej nie słyszałam. Zabawne grafiki i proste zasady czynią z tego tytułu niezłą propozycję imprezową. Na stoisku Cube ktoś przyrównał ją do pokera i rzeczywiście, może sprawiać takie wrażenie.
  • Magnaci - gra, która narobiła sporo szumu w czasie kampanii crowdfundingowej, a później zebrała sporo pozytywnych recenzji. Dopiero teraz miałam okazję ją wypróbować. Wykonanie gry jest piękne. Doceniam też aspekt edukacyjny (opisy na kartach postaci oraz wydarzenia), choć w warunkach konwentowych nie mogłam się za bardzo na nim skupić. Gra jest bardzo dynamiczna i emocjonująca. Nie przepadam jednak za tytułami, które wystawiają na próbę moją pamięć - w Magnatach kluczem do wygranej jest śledzenie kart zagrywanych przez przeciwników.
  • Basilica - oj, chodzi za mną ta gra. Jakoś nie może trafić do mojej kolekcji, ale zawsze kiedy mam okazję, to gram w nią z wielką przyjemnością. Tak było i tym razem. Mało znam gier logicznych, które pozwalają na tyle wrednych zagrań :>
  • Kingsport Festival- jedno z moich największych rozczarowań. Gra wydana jest pięknie, w dodatku w klimatach Cthulhu. Niestety, w rozgrywce tego klimatu zupełnie nie czuć. Rzucamy kostkami, dostajemy za to jakieś "surowce" i zaklęcia, które z kolei wymieniamy na domy na mapie, po drodze przesuwając swój znacznik na kilku torach w różnych kolorach (mimo szczerych chęci nie mogłam zapamiętam, który jest który).

Colt Express
Zombie Terror
Nie, tej!

Do zobaczenia za rok!

Co tu dużo mówić, Pyrkon to jedno z tych wydarzeń, które po prostu trzeba przeżyć, żeby w pełni zrozumieć ich fenomen. Rosnąca z roku na rok liczba uczestników może świadczyć o tym, że kto raz tu zajrzy, ten zostanie stałym bywalcem. Mnie na pewno nie zabraknie na kolejnej edycji!


Zdjęcia pochodzą z materiałów prasowych, FB Rebela oraz mojego aparatu ;)

1 komentarz: